mgr Sylwia Dziedziczak

Wstęp

Tęsknota to jedno z najbardziej pierwotnych i zarazem uniwersalnych doświadczeń człowieka. Może być zarówno siłą napędową, jak i destrukcyjnym ciężarem. Tęsknimy za bezpieczeństwem, bliskością, akceptacją, wpływem czy nawet za wersją siebie, która nigdy nie miała okazji się w pełni rozwinąć. W systemowej terapii uzależnień tęsknota ta często ukrywa się pod płaszczem mechanizmów obronnych, takich jak nałogowe picie, które staje się sposobem regulowania emocji i tworzenia iluzji kontroli nad sytuacją.

Podejście systemowe w terapii zakłada, że człowiek funkcjonuje w trzech wzajemnie przenikających się systemach: biologicznym, psychicznym i społecznym. Żaden z tych obszarów nie działa w oderwaniu od pozostałych. Uzależnienie nie jest więc jedynie problemem ciała lub słabej woli. To złożona odpowiedź całego organizmu na bolesne doświadczenia życiowe i brak skutecznych strategii radzenia sobie z nimi. W tym artykule przyjrzymy się trójfazowemu modelowi terapii uzależnień oraz wyzwaniom i możliwościom, jakie oferuje w procesie zmiany.

Faza I: Pożegnanie – smutek jako początek zmiany

Pierwszy etap terapii to często moment najtrudniejszy – towarzyszy mu lęk, żałoba po dawnym życiu i tożsamości, poczucie pustki. Klient konfrontuje się z koniecznością rezygnacji z alkoholu jako „przyjaciela”, który przez lata był ucieczką, wsparciem i formą regulacji emocji. Symbolicznie, to jakby zeskoczyć z deski surfingowej na nieznany ląd. Odurzenie było rytuałem przejścia – teraz trzeba zmierzyć się z rzeczywistością bez tej ochrony.

W tej fazie kluczowe jest rozpoznanie mechanizmów zaprzeczania i iluzji, które podtrzymywały uzależnienie. Terapeuta pomaga klientowi nazwać straty, których doświadcza – nie tylko te zewnętrzne, jak utrata pracy czy relacji, ale też wewnętrzne: rozczarowanie sobą, poczucie winy, wstyd.

Przykład kliniczny: Andrzej, 42-letni kierowca, zgłosił się do terapii po utracie prawa jazdy. Alkohol przestał pełnić funkcję nagrody, a zaczął niszczyć wszystko, co dla niego ważne. Uświadomienie sobie tej zmiany było początkiem procesu terapeutycznego. Kluczowym momentem było, gdy zapytany: „Co jeszcze tracisz?” – rozpłakał się, mówiąc: „Straciłem córkę. I siebie.”

Faza II: Iluzje – konfrontacja z rzeczywistością

Po żałobie nad tym, co minęło, klient przechodzi do konfrontacji z mechanizmami, które przez lata pozwalały mu utrzymywać pozory kontroli. Najsilniejsze z nich to iluzje: kontroli, bezpieczeństwa i niezniszczalności. W tej fazie klient często utyka – to moment ogromnego wewnętrznego oporu.

Terapeuta pomaga mu rozpoznać, że nie wszystko da się naprawić. Część życia została utracona, niektórych rzeczy nie da się cofnąć. Ale w tej bezsilności tkwi także siła – jeśli ją przyjąć.

Przykład kliniczny: Magda, 36-letnia matka, przez lata funkcjonowała jako „silna kobieta”. Jej picie rozpoczęło się niewinnie – kieliszek wina po ciężkim dniu. Z czasem stało się codziennością. W terapii dotarła do wspomnienia, gdy jako 8-latka musiała zajmować się młodszym bratem, bo matka leżała w depresji. „Nikt nie zapytał, czy daję radę” – powiedziała. Uzależnienie było próbą opóźnionej troski o siebie, której wcześniej nie mogła otrzymać.

Faza III: Przebudowa – nowe życie w trzeźwości

Trzecia faza to etap budowania nowej tożsamości – wolnej od alkoholu, ale też opartej na autentycznym przeżywaniu emocji. Tu pojawia się pytanie: „Kim chcę być?”. Klient uczy się funkcjonować w nowej rzeczywistości bez starego mechanizmu obronnego.

To także moment, w którym włączana jest rodzina. Terapia staje się niebezpieczna dla całego systemu, ponieważ ujawnia dotychczasowe role i zależności. Czasami oznacza to potrzebę redefinicji związku, a nawet jego zakończenie.

Przykład kliniczny: Tomek, 29 lat, w trakcie terapii postanowił skonfrontować się z matką, która przez lata ignorowała jego emocje. Gdy wypowiedział zdanie: „Nie chcę być silny za wszystkich”, coś się zmieniło. Po raz pierwszy nie został wyśmiany. Ich relacja zaczęła się odbudowywać na nowych zasadach – szczerości i wzajemnym słuchaniu.

Rodzina jako system – wyzwania i transformacja

Uzależnienie to nie tylko sprawa jednostki – to zjawisko systemowe. Cała rodzina funkcjonuje wokół osoby pijącej, tworząc często nieświadome strategie przystosowawcze. Często to właśnie picie „spaja” rodzinę – dopiero po jego ustaniu widać, jak wiele problemów było zamiatanych pod dywan.

Terapia włącza rodzinę po to, by uświadomić, że każdy członek systemu miał swoją rolę. Osoba współuzależniona nie tylko cierpiała, ale też – często nieświadomie – podtrzymywała status quo. Gdy picie ustaje, pojawiają się pytania: „Czy ja naprawdę chcę żyć z tą osobą na trzeźwo?”, „Kim jesteśmy bez uzależnienia?”. Odpowiedzi bywają zaskakujące.

Iluzje, które trzeba zburzyć

Trzy główne iluzje, z którymi klient musi się zmierzyć:

1. **Iluzja kontroli** – „Mogę przestać, kiedy zechcę.” To przekonanie pozwala długo trwać w uzależnieniu. W terapii konfrontujemy się z tym, że siła woli nie wystarcza.
2. **Iluzja bezpieczeństwa** – „Jeszcze będzie dobrze.” Dzieciństwo w chaosie sprawia, że jako dorośli łudzimy się, że ktoś nas wreszcie uratuje.
3. **Iluzja niezniszczalności** – „Nic mnie nie rusza.” Klienci często odcinają się od uczuć, pozornie odporni, ale w środku przerażeni i samotni.

Zburzenie tych iluzji to bolesny, ale konieczny krok ku zdrowieniu.

Zakończenie

Zakończenie

Systemowa terapia uzależnień to nie tylko próba zatrzymania picia. To podróż przez stratę, bezsilność, nadzieję, konfrontację z przeszłością i budowanie przyszłości bez gwarancji sukcesu. Klient nie wraca do „normalności” – on tworzy nową jakość życia, której wcześniej nie znał.

Terapia staje się przestrzenią rytuału przejścia – symbolicznego i emocjonalnego przekroczenia progu pomiędzy dawnym „ja” a nowym sposobem bycia. W tradycyjnych społecznościach rytuał przejścia był ważnym etapem dorastania, wejścia w dorosłość, zmiany statusu. W uzależnieniu – takim rytuałem staje się często pierwszy kieliszek, pierwszy odlot, pierwszy raz, gdy alkohol „pomógł przetrwać”. W terapii ten destrukcyjny rytuał zostaje zastąpiony świadomym wyborem życia – ze wszystkimi jego trudami, ale i wolnością.

To moment inicjacji w nowe „ja” – kruche, niedoskonałe, ale autentyczne. Klient nie tyle porzuca przeszłość, ile uznaje ją za część siebie i swojej drogi. Przechodzi przez symboliczny most: od osoby uzależnionej, przez cierpiącego człowieka, ku istocie zdolnej do zmiany i miłości.

Terapia to przestrzeń, w której możliwe jest zadanie pytań, na które wcześniej brakowało odwagi. Kim chcę być? Jak chcę żyć? Czy potrafię pogodzić się z tym, czego nie mogę zmienić? W tej drodze terapeuta jest towarzyszem – nie przewodnikiem. Daje oparcie, ale nie obietnice. Uczy jak żyć z niepewnością i niedoskonałością. I to właśnie w tej kruchości kryje się największa siła.

Być może właśnie ta „upojona tęsknota” – głęboka, ludzka potrzeba sensu, przynależności i nadziei – staje się początkiem prawdziwej zmiany.